
Kłodzczanka, aktorka, wokalistka, performerka. Ukończyła wiedzę o kulturze na Uniwersytecie Warszawskim i Akademię Praktyk Teatralnych Gardzienice. Po studiach wyjechała do Czech, gdzie odnalazła się w Teatrze Continuo. Miała wystąpić w jednym przedstawieniu, a spędziła w Pradze kilka lat. Doktorantka Akademii Teatralnej w Pradze. Zamiłowanie do teatru zawdzięcza Kłodzku. Zaangażowana w wymianę kulturalną Polski i Czech.
Z Ewą Żurakowską rozmawia Maciej Schulz.
Skąd u Pani taka wrażliwość na sztukę?
Pasja, która z czasem przerodziła się w zawód pochodzi z Kłodzka, gdzie za czasów, kiedy chodziłam do szkoły podstawowej i liceum odbywał się cyklicznie festiwal Zderzenia. Przyjeżdżały tu świetne teatry, w tym czesko-rosyjski Teatr Novogo Fronta, a także wielkie nazwiska związane z tym gatunkiem sztuki, jak chociażby Leszek Mądzik, Jan Peszek, Krzysztof Mieszkowski, gościł u nas Teatr Pieśń Kozła, Gardzienice. Te wydarzenia ukształtowały mnie kulturowo i wyczuliły na dobry teatr. Człowiek w młodszym wieku odbiera wszystko bardziej intuicyjnie. Uczęszczałam także do kłodzkiego teatru KO-KU współpracując m.in. z Joanną i Marianem Półtoranosem, Wacławem Traczem, a także Markiem Mazurkiewiczem. Później, podczas studiów kulturoznawczych w Warszawie, uczęszczałam równolegle do Akademii Praktyk Teatralnych w Gardzienicach. To była moja pierwsza i bardzo ważna szkoła teatralna. Bardzo intensywnie poznawałam tam sztukę teatralną i aktorską zarówno w praktyce, jak i w teorii – dzięki seminariom z teatrologami, np. Leszkiem Kolankiewiczem. Zaczęłam więc funkcjonować jako praktyk i jako teoretyk. Tam poznałam różnorodność teatru, ponieważ szkoła ta odwołując się do tradycji kultury śródziemnomorskiej przeplatała kultury wielu narodów i regionów, jak np. Ukraina, Grecja, Bułgaria, Laponia. Środowisko studenckie Akademii w Gardzienicach było międzynarodowe, współpracowaliśmy ze śpiewakami pieśni tradycyjnych zza wschodniej granicy Polski, ale też np. z mistrzami sztuk walki z Japonii – co ukierunkowało mnie na to, co najbardziej interesuje mnie w sztuce, czyli na różnorodność, interdyscyplinarność i wielowymiarowość współczesnego teatru. Potem wyjechałam do Pragi, by rozwijać ten kierunek, czyli muzyczny teatr ruchu. Przez dwa lata występowałam w Teatrze Continuo i rozpoczęłam studia doktoranckie na Akademii Teatralnej w Pradze. Współpracowałam również z Teatrem z Nowego Fronta, który udało mi się zaprosić do Kłodzka.
Co urzekło Panią w Pradze?
Miałam wystąpić w jednym przedstawieniu, a zrobiło się ich cztery. Gardzienice obudziły we mnie dużą potrzebę gry scenicznej, dynamicznego i zaangażowanego ruchu na deskach. Dostałam się na casting zorganizowany przez Teatr Continuo, który budował międzynarodową grupę – muzycy, aktorzy,akrobaci i wielu innych. Dostałamsię do drugiego etapu i w końcu zagrałam w spektaklu. Powstawałon ponad rok, ale było to ciekawe doświadczenie – wymiana kultur różnych narodów i różnych szkół teatralnych. Co mnie jeszcze urzekło, to fakt, że Czesi mają zupełnieinne podejście do teatru niż Polacy. Bardzo wysoko cenią sobie np. teatr lalkowy, który przygotowywany jest przez dorosłych dla dorosłych. U nas kojarzy się on przede wszystkim z przedstawieniami dla dzieci. Polski teatr mówi bardziej o aktorze, jest raczej dramatyczny, to teatr słowa. Czesi na wyższym poziomie mają teatr formy i ruchu. Czeski teatr częściej posługuje się też metaforami. Na szczęście Teatr Continuo był teatrem niewerbalnym, więc nie miałam problemu z językiem. Na początku nie rozumiałam prawie nic, ale szybko uczyłam się.
Oprócz teatru muzyka...
Tak, od 5 lat mam zespół Korjen – to także międzynarodowa grupa. Każdy wnosi do niego swoje tradycje. Muzycy są Czechami, a wokalistki ze Słowacji, Bośni i Hercegowiny oraz oczywiście z Polski. Ta mieszanka pozwala ukazać czym jest tradycyjna muzyka w Bośni, a czym w Polsce i w Czechach. To jest zupełnie coś innego.
Jest Pani także performerką.
Na studiach doktoranckich dostałam się na wydział teatru alternatywnego. Artyści, którzy tam studiowali, a także wykładowcy, uczyli połączenia różnych narzędzi teatralnych jak ruch, taniec, aktorstwo, muzyka. Nie była to klasyczna forma teatru, ale widowiska w nurcie site specific. Często graliśmy w nietypowych dla teatru przestrzeniach, jak np. stary i opuszczony dom, przestrzenie postindustrialne, synagoga, kościół. Tak się zaczął performance. Chodzi w nim nie tyle o odegranie roli, ale o odegranie miejsca, jego historii i związanych z nią ludzi. Później sama zaczęłam przygotowywać sztuki usytuowane w różnych miejscach z ciekawą historią. Pierwszym moim samodzielnym projektem było przedstawienie w kopalni pod Pragą na temat tradycji górniczych i tego, co teraz dzieje się w tym miejscu – jest tam muzeum górnictwa. Ten specyficzny nurt sztuki wymaga olbrzymiej pracy – poznanie miejsca, rozplanowanie sztuki w przestrzeni, zbieranie informacji o miejscu i ludziach z nim związanych. Do tego projektu musiałam przeprowadzić wywiady z wieloma osobami, by później móc wyrazić ich historie za pomocą sztuki.
Wróciła jednak Pani do Polski i...
I w dużej mierze zajmuję się tym samym co robiłam w Pradze, ale w nieco innym wydaniu. Po ciężkim wypadku, jakiemu uległam na scenie musiałam poddać się długotrwałej rehabilitacji. Nie mogę aż tak intensywnie pracować jak wcześniej. Do tego musiałam przełamać barierę psychologiczną by nie bać się wchodzić na scenę. Mimo wszystko pasja do teatru wygrała. Założyłam polsko-czeską firmę, której zadaniem jest artystyczna wymiana między tymi dwoma krajami. Teraz kończę doktorat i wówczas okaże się co dalej. Te dwa światy mogą się od siebie dużo nauczyć. Istotą wymiany kulturowej jest fakt, że stykając się z obcą kulturą definiujemy to co jest nasze. Będąc w Czechach uświadomiłam sobie jak bardzo jestem Polką i jak inna jest nasza kultura od czeskiej.Kłodzko było rozpoznawalne na mapie kulturalnej nie tylko Polski, ale i Europy. Warto by kultura teatralna wróciła tu w tym najlepszym wydaniu. Udało mi się sprowadzić tutaj Divadlo Komedie, wystawiliśmy w Kłodzku, Nowej Rudzie i Jeleniej Górze wraz z Akademią Muzyczną z Pragi operę Stało się słowo, która cieszyła się sporą popularnością. Warto to kontynuować.Doszedł do tego także projekt Węglowej Odysei, która wystawiona była podczas projektu Mosty we Wrocławiu – znów w nietypowej przestrzeni; artyści grają na barce węglowej. Węglowa Odyseja to spektakl o tradycjach górniczych w Nowej Rudzie. Na potrzeby spektaklu zaprosiliśmy artystów z Pragi, z Nowej Rudy (Zespół Pieśni i Tańca, Orkiestra Górnicza), Warszawy i Wrocławia (Teatr Pantomimy). Tutaj jestem w roli reżysera i też czuję się w niej dobrze; mam świetny zespół i superwizję artystyczną doświadczonego reżysera Chrisa Baldwina, który jest kuratorem Wrocławskiego projektu Mosty. Do tego wszystkiego gram ze swoim zespołem Korjen na terenie Czech i Polski. Wkrótce wydajemy naszą drugą płytę. Wraz z moim Trio BaVlna pojawię się także na festiwalu Bieguny Kultury w Nowej Rudzie. W lipcu przygotowujemy pierwszą edycję polsko – czeskiego festiwalu Przez Granicę. Zatem pracy i planów jest sporo.
Podziel się tym co czytasz:





< Powrót do listy historii