Nie pÅ‚acz za mnÄ… Argentyno, gdy wyjadÄ™. Wkrótce. Lepiej by pewnie byÅ‚o w Patagonii. Ushuaia - tam miaÅ‚em lecieć. Ale drogo, a poza tym strajki na lotnisku. Odlot to teraz oni majÄ…, a nie turyÅ›ci. WalÄ… w bÄ™bny w Å›rodku miasta, żądajÄ…c szmalu, wolnych sobót, jednej godziny lunchu i wiÄ™cej miÄ™sa dla rodziny. Bo Argentyna to nie k(raj) dla wegetarian - miliony zabitych krów w restauracjach i na każdym rogu ulicy. KupiÅ‚em piwo. Butelka jest wielkoÅ›ci Argentyny. BiaÅ‚o-niebieska etykieta, a w radiu zaraz zagrajÄ… hymn. DziÅ› 3 godziny siedziaÅ‚em w sieci. Niesamowite. To, co dla niektórych jest już normÄ…, mnie nadal zadziwia. TysiÄ…ce kilometrów od domu mam kontakt z rodzinkÄ…, przyjacióÅ‚mi. WysyÅ‚am zdjÄ™cia, teksty. Totalna cybernetyczna interakcja. ICQ, mail, blog 10100110100101010010101010101. Cyfry, które zbliżajÄ… ludzi. PamiÄ™tam, parÄ™ lat temu ktoÅ› powiedziaÅ‚, że Internet oddala ludzi. JakiÅ› mÄ…dry psycholog czy dziennikarz.
La Boca. Pobudka o 12.00. Picie z Irlandczykami nie należy do przyjemnoÅ›ci - cztery litrowe browce na Å‚eb poprzedniego wieczoru. Kac jak siÄ™ patrzy. W holu zauważyÅ‚em napis: Nie jedź do La Boca - prawdopodobne jest to, że ciÄ™ okradnÄ…! No Å‚adnie. Nic to, zapakowaÅ‚em siÄ™ w metro, autobus i znalazÅ‚em siÄ™ tuż pod stadionem Boca Juniors. W tym zespole graÅ‚ kiedyÅ› boski kokainista Diego Maradona - wybrany piÅ‚karzem XX wieku na Å›wiecie i sportowcem XX wieku w Argentynie. La Boca - dzielnica zbudowana przez wÅ‚oskich emigrantów. Ludzie taÅ„czÄ…cy tango, dzieciaki grajÄ…ce w piÅ‚Ä™, koszulki Boca Juniors migajÄ… przed oczyma. Kolorowe domki, klimatyczne knajpki i staruszkowie siedzÄ…cy na Å‚awka – ach... kiedyÅ› to byÅ‚o inaczej, panie dzieju...
Mendoza. CzternaÅ›cie godzin jazdy autobusem. ÅšmierdziaÅ‚o kupÄ… niemowlaka. Krzyki, pÅ‚acz, TaÅ„czÄ…cy z Wilkami bez fonii na video. ZapuÅ›ciÅ‚em Marleya, książka i po trzech godzinach sÅ‚odko spaÅ‚em aż do samej Mendozy, czyli bramy Andów. To caÅ‚kiem spore miasto poÅ‚ożone na wysokoÅ›ci 800 m n.p.m. Jutro wspinam siÄ™ wyżej - na 3000 metrów. Jest zimno. Mglisto. ZnalazÅ‚em hostel za 8$. Deszcz. Nie widać gór. Wszyscy siedzÄ… w hotelu i gotujÄ…. PiorÄ… grube, przepocone górskie skarpety. Beverly Hills 90210 w TV, fura książek na póÅ‚kach, gazety, mapy, przewodniki.
Uspallata, Puente del Inca.
Kawa i buÅ‚a na dworcu. PóÅ‚ Å›piÄ…c czekaÅ‚em na autobus (Mendoza - Uspallata). Impreza w nocy byÅ‚a caÅ‚kiem, caÅ‚kiem. Piwko, grill. Po raz kolejny zauważyÅ‚em, że ArgentyÅ„czycy to kompletni nacjonaliÅ›ci (lub jak kto woli - patrioci). Nie obyÅ‚o siÄ™ bez klasycznej rozmowy na temat Falklandów (Malwinów), spornych wysp z Chile i roszczeÅ„ co do Antarktydy. W późniejszej fazie, jeden z imprezowiczów (o twarzy Johna Torturro lub też Paula Simona) zaÅ›piewaÅ‚ hymn Argentyny. Potem kazaÅ‚ wszystkim wstać i zapuÅ›ciÅ‚ pieśń La Libertad. W koÅ„cu poszedÅ‚em spać. Rano przez sen usÅ‚yszaÅ‚em budzik. ÅšniÅ‚o mi siÄ™, że rozmawiam z tym kolesiem z recepcji, którego poprosiÅ‚em o pobudkÄ™. ÅšniÅ‚em, że pytam go o autobus. Potem siÄ™ obudziÅ‚em i zobaczyÅ‚em, że otwierajÄ… siÄ™ drzwi, wchodzi koleÅ› i dopiero teraz mnie budzi.
W koÅ„cu Uspallata. SpaÅ‚em jak zabity caÅ‚Ä… drogÄ™. W tym mieÅ›cie i jego okolicach krÄ™cono film z Bradem Pittem – Siedem lat w Tybecie. Miasteczko poÅ‚ożone w piÄ™knej dolinie otoczonej biaÅ‚ymi szczytami gór, wrzynajÄ…cymi siÄ™ w bÅ‚Ä™kitne niebo. Niestety nie ma już autobusów do Puente Del Ince (Mostu Inków). Autostop - 80 km. Najpierw TIR, potem na piechotÄ™ 3 km. Mijam wejÅ›cie do Parku Narodowego Aconcagua i cmentarz Andinistów. W koÅ„cu Å‚apiÄ™ nastÄ™pnÄ… ciężarówkÄ™. Niestety koleÅ› siÄ™ zamyÅ›la i zawozi mnie pod samÄ… granicÄ™ z Chile. MuszÄ™ wracać 13 km do Puente del Inca. Most jest wspaniaÅ‚y. ZbudowaÅ‚a go sama natura. Pod nim mieszczÄ… siÄ™ ruiny domu uzdrowiskowego - w dalszym ciÄ…gu bijÄ… tam ciepÅ‚e źródÅ‚a - aquas calientes. JakoÅ› udaje mi siÄ™ powrócić do miasta. Jestem nieżywy.
blog: bartpogoda.net
Podziel siÄ™ tym co czytasz:
Blip Flaker Twitter Facebook Nasza klasa
< Powrót do listy historii